Przytulam ją do siebie i odwzajemniam pocałunek. Po tym odsuwamy się od siebie i zdaję sobie sprawę z tego, że ktoś na mnie patrzy. Zerkam w tamtym kierunku i widzę Jake'a. Kath odsuwa się ode mnie, wymija Go i ze spuszczoną głową wraca do reszty.
-Co ty odwalasz?-pyta mnie.
Nie odpowiadam.
-Masz nas wszystkich w dupie. Z resztą ona też..zostało nam mało czasu a ty tak po prostu się z nią całujesz jakby wszystko było okay. Przez ciebie wszyscy zginiemy.-mówi przez zaciśnięte zęby.
Podnoszę wzrok i zauważam że w jego oczach mignęły otoczki.
-Daj mi spokój.
-Czy ty się w ogóle słyszysz? Nie mamy czasu, a ty się z nią liżesz. Myślisz tylko o sobie.
Łapię go za ubrania i przyciskam do ściany.
-Jakbym myślał tylko o sobie, to Chris i Kath teraz by tu nie byli. Gdybym myślał o sobie, to miałbym was gdzieś i działał na własną rękę. Więc przestań.-puszczam jego kombinezon i odsuwam się.
-Przez ciebie wszyscy zginiemy.-mówi i wraca do reszty.
Podchodzę do metalowych drzwi i w nie kopię. Tak normalnie, to bolałaby mnie stopa, ale trzeba przyznać że glany naprawdę chronią nogi. Zaczynam myśleć o tym, jak jakimś cudem rozpuściłem szybę. Tylko jak?
Siadam pod drzwiami. Już powoli zaczynam wariować. Skąd w ogóle Josh się tu wziął? To wszystko robi się coraz bardziej dziwne. Zamykam oczy i odchylam głowę do tyłu. Po chwili zdaję sobie sprawę z tego że ktoś siada obok mnie.
-Coś się stało?-pyta. To Dylan.
Kręcę głową.
-Przecież widzę. Nie rób ze mnie idioty. To ta laska, tak?
Otwieram oczy i patrzę na niego.
-Dajcie mi spokój.. Nawet jej nie znam.
-Ale uważasz że jest ładna.
-Jest. No i co z tego?
Uśmiecha się.
-Całowaliście cię.
-Nie.-odwracam wzrok.
-Dlaczego kłamiesz?
-Skąd to wiesz?-odpowiadam pytaniem na pytanie.
-A jednak.-odpowiada.
-No..może mi się podoba..ale widzę jak Vanessa na ciebie patrzy.
Spogląda na mnie.
-Niby jak?
-Leci na ciebie.
Prycha.
-Jasne. Ona nie jest w moim typie.
Kiwam głową. Uważaj, bo ci uwierzę.
Wstaje i mówi do mnie:
-Odsuń się.
Posłusznie podnoszę się z ziemi i wstaję. Dylan z całej siły kopie z drzwi, a one otwierają się z hukiem.
* * *
Przejrzeliśmy kolejną pustą salę. Josh jakby rozpłynął się w powietrzu. Zerkam na Kath. Nawet na mnie nie patrzy. Unika mnie. W sumie nie zrobiliśmy nic złego...
Zauważam że Jake dosyć często zerka na Nicole. Ona jednak nie odwzajemnia gestu i pozostaje obojętna. Zerkam na Juliet, która przez te kilka dni odezwała się chyba tylko z 3 razy. Jest dosyć skryta i tajemnicza. Opieram się o ścianę i czuję jak ból przeszywa moją klatkę piersiową. Z otwartymi ustami zerkam na swoją pierś i widzę ostry kolec ubrudzony moją krwią.
Wszyscy na mnie patrzą.
-David..-szepcze Kath. Widzę łzy w jej oczach.
-Jest...okay...-odpowiadam.
Mój kombinezon jest mokry od krwi. Jake do mnie podchodzi i chwyta za ramiona. Próbuję zdjąć mnie z kolca. Czuję ból i zaciskam powieki.
-D-daj spokój..-mówię a nogi się pode mną uginają.
Zaczynam swobodnie zwisać i z trudem łapię oddech. Widzę ciemność przed oczami.
-David..-słyszę w oddali głos Katherine.
Później nie słyszę już nic.