Music

piątek, 30 października 2015

Rozdział 5

Przez chwilę nikt się nie odzywa. Jako pierwsi ciszę przerywają moi rodzice:
-David..? Nic ci nie jest..?
Otwieram usta żeby odpowiedzieć, ale zagłusza mnie nagły gwar. Wszyscy zaczynają mówić przez siebie.
-Cisza...!- przekrzykuję ich.
Wszyscy milkną.
-Po kolei..-dodaję- Jak będziemy się przekrzykiwać, to niczego się nie dowiemy.
Spoglądam na Kath i nasze spojrzenia spotykają się. Natychmiast odwraca wzrok.
-Mów pierwszy. -odzywa się Jacob.
Uśmiecham się do niego z wdzięcznością i patrzę na ekran.
-Nic mi nie jest. Co z Josh'em..? Powiedźcie mu że...
Moi rodzice patrzą po sobie a ja milknę.
-Nie ma go z tobą...?-pytają niepewnie.
-Nie. On też zniknął..?
Nie odpowiadają. Mama kręci głową i ukrywa twarz w dłoniach.
-Znajdę go. -zapewniam.
Odchodzę od ekranu i rozglądam się po sali. Dotykam ścian. Nie zauważam nic nadzwyczajnego. Opuszczam ręce. Zerkam w stronę reszty. Katherine właśnie rozmawia z rodzicami. Lekko się uśmiecham. Widać że to że z nimi rozmawia, wiele dla niej znaczy. Cieszy mnie jej szczęście.
Ciągle myślę o Josh'u, moim młodszym bracie. Myślałem, że tylko ja się tu znalazłem... Przejrzeliśmy już tyle pomieszczeń i go nie znaleźliśmy... Zaczynam się martwić.
Nerwowo zerkam na zegarek, sprawdzając czas. 12:56. Upłynęła prawie godzina.
* * *
-Znalazłem...!-krzyczy Chris z drugiego kąta pokoju.
Przez następne kilka dni staliśmy w miejscu. Dopiero po jakimś czasie udaje nam się znaleźć drzwi. A szanse na wydostanie się stąd co raz bardziej maleją.
Ruszamy w jego kierunku. Brunet naciska na klamkę z nadzieją że są otwarte. Nic z tego.
Ustępuje mi miejsca. Mocno napieram na drzwi. Nie ustępują.
-Sprawdźcie czy nie ma tu gdzieś klucza...-mówię.
-A może jest potrzebny któryś z tamtych kluczy, które znaleźliśmy?-pyta Jake.
Przez chwilę się nad tym zastanawiam. Być może są tam klucze do wszystkich drzwi. Nie dość że je tam zostawiliśmy, to jeszcze nie wiemy w którym pokoju. Tak szczerze, nie mamy czasu na to żeby się wracać. Ponownie pcham drzwi. Powtarzam tę czynność kilka razy. Nie otwierają się. Wzdycham z rezygnacją. Po chwili chwytam za klamkę i zamykam oczy. Mocno popycham drzwi a one nagle się otwierają. Spoglądam na wszystkich i przechodzę przez próg i omal nie wpadam na ścianę. Spoglądam w lewo a potem w prawo. Z lewej strony znajduje się korytarz. Ruszam w tamtym kierunku a wszyscy podążają za mną. Nagle słyszę czyjeś głosy. Gwałtownie się zatrzymuję a Jake omal na mnie nie wpada.
-Cśś..
-David, co ty odwalasz..?-pyta Chris.
-Zamknij się.-syczę.
Sięgam do paska z bronią i wyjmuję pierwszy lepszy przedmiot, który okazuje się nożem. Zaciskam dłoń na rękojeści.
Gdy głosy są coraz głośniejsze, wyskakuję zza rogu i przykładam nóż do szyi chłopaka.

piątek, 16 października 2015

Rozdział 4

Podnoszę wzrok. Moim oczom ukazuje się chłopak, prawdopodobnie w moim wieku. Ma kruczoczarne włosy i niesamowicie błękitne oczy. Nigdy nie widziałem takiego koloru. Ma również wydatne kości policzkowe. Zawsze zazdrościłem osobom które je mają.
Wstaję i zdaję sobie sprawę z tego, że jest nieco wyższy ode mnie.
-Skąd znasz moje nazwisko..?-pytam lekko zdezorientowany. Na pewno się nie znamy. Zapamiętałbym.
-Odkąd się tu pojawiłem, usłyszałem je chyba z 10 razy. Nawet mi się śniłeś.Dlatego wiedziałem że Smith to ty.-mówi poważnie a ja patrzę na niego jak na idiotę -Jest w tobie coś niesamowitego. Coś, o czym nikt nie miał pojęcia. Coś, o czym nikt nie słyszał i nie widział. Aż do teraz.
Otwieram usta żeby coś powiedzieć, ale przerywa mi głos Chris'a:
-David, chodź tu, szybko..
Spoglądam na chłopaka i ruszam za głosem Chris'a. Idzie za mną.
Wchodzę do pomieszczenia i nieruchomieję.
Na ścianie naprzeciw widzę mnóstwo różnych kluczy zawieszonych na gwoździach.
Otwieram usta ze zdziwienia. Chris odwraca się w naszą stronę i patrzy pytająco na chłopaka stojącego obok mnie.
-Ym..ja..nie przedstawiłem się -odzywa się -Mam na imię Jacob, ale wszyscy mówią mi Jake.
Nagle przy nas pojawia się Kath i podaje Jake'owi zegarek z uśmiechem. Również zerka na ścianę pełną kluczy.
-Czemu tak stoicie? Nie mamy czasu...!David..? -szturcha mnie.
To wyrwało mnie z zamyślenia.
-Ym..przepraszam..czasem tak mam że na przykład jak mówię, to zatnę się w połowie zdania no i... -drapię się po karku.
-Nie szkodzi..
-Bierzcie wszystkie klucze, szybko..!-rozkazuję.
-Gdzie masz zamiar dać tyle kluczy?-pyta Chris.
Bez wahania zdejmuję koszulkę.
-Dajcie je tu. Szybko, nie mamy czasu...-chwytam za dwie strony koszulki i lekko ją naprężam. Cała trójka zaczyna zdejmować klucze z gwoździ i wrzucać je do mojej koszulki. Robi się coraz cięższa. Naprężam mięśnie. Kątem oka zauważam że Kath zerka na mój tors. Po mojej twarzy przemyka cień uśmiechu.
Gdy wszystkie klucze znajdują się w moim
 T-shircie, mówię do Kath:
-Idź otworzyć pokój. Ten gdzie narysowałem "X".
Kiwa głową i wybiega z pokoju. Biorę wszystkie klucze i też wybiegam z pokoju. Chris i Jake podążają za mną. Wchodzę do pomieszczenia i kładę je na ziemi.
-Widzicie te szafki?-pytam patrząc na ścianę. Wymieniam z nimi spojrzenia i widzę błysk w ich oczach. Białe otoczki.
-Musimy znaleźć klucze do swoich szafek. -pochylam się i biorę do ręki kilka kluczy. Zaczynam wkładać je po kolei do szafki. Żaden nie pasuje. Podaję je Jake'owi i biorę następną garść. Jacob także wkłada klucze do zamka. Nie pasują. Podaje je Chrisowi. I te czynności się powtarzają. Obok Kath
rośnie góra kluczy, nie pasujących do żadnego zamka.
Jake jako pierwszy odnajduje klucz do swojej szafki. Przekręca go i otwiera ją. W środku znajduje skórzany kombinezon, pas z bronią i glany do połowy ud. Idzie w kąt pokoju i zaczyna się przebierać. Wracam do szukania klucza. Po jakiś 20 minutach wszyscy odnajdujemy swoje klucze. Wyjmujemy rzeczy z szafek i zaczynamy się przebierać. Kath stoi lekko skrępowana.
Spoglądam na nią naciągając kombinezon na ciało.
-Przebieraj się...nie mamy czasu na to żeby na ciebie patrzeć.
Kiwa głową i odwraca się.
Zauważam że kombinezon jest bardzo dopasowany do ciała. Jakby był szyty na mnie. Może tak było. Zakładam glany i zaczynam je zawiązywać. Trochę to trwa. Gdy już je zawiązuję, wstaję i zapinam pas. Patrzę na Katherine. Kończy zakładać kombinezon. Odwraca się w moją stronę. Czarny materiał przylega do jej ciała, uwydatniając biodra, uda, pośladki i biust. Zamiast glanów, ma czarne sięgające do kolan kozaki.
-Bardzo seksownie...-odzywa się Christopher. Kath oblewa się rumieńcem. Odwracam wzrok i patrzę na zegarek.
-Jest 12:35. Zostały nam 23 godziny i 25 minut. Chris, widziałeś jakieś drzwi?
Odrywa wzrok od Kath i patrzy na mnie.
-Widziałem... Zaprowadzę was.
Wychodzi z pomieszczenia. Bez zastanowienia podchodzi do jakiś drzwi i je otwiera. Wchodzimy do środka. Faktycznie, znajdują się tam kolejne drzwi.
-Skąd wiedziałeś że to właściwe drzwi?-pytam zdziwiony.
-No wiesz..dobrze orientuję się w terenie...i mam dobrą pamięć, jeśli chodzi o miejsca.
Kiwam głową a Chris naciska klamkę. Nie otwierają się. Nie dziwi mnie to. Tutaj wszystko jest zamknięte na cztery spusty i to dla zmyłki.
Chris nie odpuszcza i napiera na drzwi,próbując je otworzyć. Podchodzę do niego i mówię:
-Mogę spróbować..?
Wzdycha i odsuwa się. Naciskam na klamkę i również napieram na drzwi, ale nie za mocno.
Nie otwierają się. Wręcz wypadają z zawiasów. Odskakuję od nich gdy uderzają o podłogę. Odwracam się w stronę reszty. Chris i Kath patrzą na mnie z otwartymi ustami. Jedynie Jacob patrzy na mnie z lekkim uśmiechem.
-A nie mówiłem?- odzywa się.
Wszyscy na niego spoglądamy.
-Że jest wyjątkowy.-dodaje i przewraca oczami.
Przez chwilę na niego patrzę, po czym się odwracam i przechodzę przez próg. Idę przed siebie, wąskim korytarzem. Reszta idzie za mną. Mam wrażenie, że korytarz robi się coraz węższy. Przez ramię zerkam na Kath. Wymieniamy spojrzenia. Mam wrażenie, że tan korytarz nie ma końca. To przez to, że wszystkie ściany są pomalowane na ten sam odcień szarości.
Jednak mi się nie wydaje. Faktycznie jest coraz węższy. Nagle przed sobą widzę drabinę. Podbiegam do niej i zaczynam po niej wchodzić. Za mną idzie Jacob, Chris a na końcu Kath. Będąc na górze , moim oczom ukazuje się duża sala, oświetlona kilkoma lampami o słabym świetle, więc pomieszczenie wygląda dosyć mrocznie. Wyciągam rękę do Jake'a, pomagając mu wejść na górę. Tak samo Christopherowi i Katherine. Trzymam jej dłoń i pomagam jej wejść, a ona mocno ściska moją rękę jakby bała się, że ją puszczę. Gdy staje na równe nogi, nie zdąża złapać równowagi i wpada na mnie. Pod jej ciężarem również się potykam i lądujemy na ziemi. Kath leży praktycznie na mnie. W jej oczach błyszczą otoczki. Jej twarz jest praktycznie kilka centymetrów od mojej. Przez minutę po prostu tak leżymy i patrzymy na siebie w milczeniu. Dziewczyna zamyka oczy , z lekko rozchylonymi ustami. Lekko unoszę głowę, ale przypominam sobie że nie jesteśmy sami. David, co ty odwalasz? Nawet jej nie znasz. Po krótkiej chwili otwiera oczy i  odzywa się:
-Ja...przepraszam..-mówi i podnosi się.
Przez kilka sekund leżę na podłodze i również wstaję. Czuję na sobie wzrok Chrisa. Ma minę, jakby chciał mnie zabić. Odwraca wzrok i rozgląda się po pomieszczeniu.
-Byłem tu.-odzywa się Chris-Pamiętam to miejsca.
-Kiedy? Coś jeszcze pamiętasz?-patrzę na niego wyczekująco.
Kręci głową. Wzdycham z rezygnacją.
-Rozejrzyjcie się..jeśli zaważycie to mówcie.-dodaje Chris.
Lekko unoszę brwi. Ma zamiar się rządzić, tak? Powstrzymuję się od złośliwego komentarza i zaczynam rozglądać się po pomieszczeniu. Od razu zauważam kamery i głośniki. Nie mówię im tego bo to w sumie nie aż tak istotne.
Nagle czuję mocny ból w przedramieniu. Syczę i łapię się za rękę. Podciągam rękaw kombinezonu i widzę pulsujące, lekko wypukłe miejsce na mojej skórze. Podnoszę wzrok i patrzę na wszystkich.
-Znalazłem coś na mojej ręce..-odzywam się i znów zerkam na przedramię.
Podchodzą do mnie i Jake łapie mnie za nadgarstek, przyglądając się pulsującemu miejscu.
-Mogę dotknąć?-pyta.
Kiwam głową.
Dotyka go a ja mu się przyglądam.
-Chip.-stwierdza.
-Skąd to wiesz?
-A co innego miałbyś pod skórą?
Nie odpowiadam na pytanie.
-A co ja jestem, pies..?
Prycha i puszcza moją rękę.
-Nic nie mogę z tym zrobić. Będę prawnikiem a nie lekarzem.  Chociaż nie...teraz wszyscy tu zginiemy, a co gorsza, wyrzucą mnie ze studiów.
Wszyscy patrzymy na niego.
-No co?
-Nic.-odpowiadamy chórem.
Nagle widzę jak fragment jednej ze ścian się rozsuwa, ukazując ogromny ekran. Wszyscy odwracamy się w jego stronę a on się włącza. Przez chwilę nic się nie dzieje. Po kilku minutach ekran dzieli się na cztery części. W każdej z nich znajdują się dwie osoby. Kobieta i mężczyzna. W tym moi rodzice.

poniedziałek, 12 października 2015

Rozdział 3


Stoję jak sparaliżowany, wpatrując się w otaczające nas rzędy drzwi. To miejsce coraz bardziej mnie przeraża.
Wreszcie ruszam się z miejsca i robię kilka kroków do przodu. Katherine nadal się nie ruszyła.
-Nigdy stąd nie wyjdziemy.-odzywam się.
-Mówiłam..-wykrztusza.
-Musimy pomóc reszcie.
-David..wiesz co ty mówisz..?
Odwracam się w jej stronę.
-Chcesz ich zostawić?
-Ratując innych, możesz narazić siebie. Już wystarczająco się naraziłeś,ratując mnie.
Patrzę jej w oczy.
-Miałem cię tam zostawić, tak?
Jej usta drżą.
-A czemu nie..?
-Bo taki nie jestem.-odwracam się na pięcie i otwieram pierwsze drzwi.
                                                                       * * *
Po przejrzeniu około połowy, postanawiam odpocząć. Większość drzwi okazała się zamknięta. Siadam w ostatnim pokoju, który otworzyłem.
Kath opiera się o framugę drzwi. Podnoszę wzrok i patrzę na nią.
-David..przepraszam za to co ci powiedziałam...
Lekko się uśmiecham.
-Nie szkodzi. Masz rację.
-Nie..nie mam racji. Ty masz rację.
-Nie Kath..Nie mog...-nie dokańczam bo mi przerywa.
-Chodź. -wyciąga rękę w moją stronę.
Po chwili wahania chwytam ją i podnoszę się.
Zabrała rękę z mojej dłoni, rumieniąc się. Odwracam wzrok.
-Masz jakiś mazak?-pytam nagle.
Zaczyna przeszukiwać kieszenie. Po chwili wyjmuje z jednej czarny pisak.
-Mogłabyś jakoś zaznaczyć te drzwi które otworzyłem?
-Jasne.-odpowiada.
-I potem je zamknij.-dodaję.
Kiwa głową i wychodzi z pomieszczenia.
Rozglądam się po nim.  Mam wrażenie że ten jest jakiś inny. Czuję że coś jest nie tak. Albo po prostu mi się wydaje.. Opieram głowę o ścianę i zamykam oczy. Siedzę tak przez dłuższą chwilę.
Ciszę przerywa głos Katherine:
-David..?-mówi niepewnie.
-Hm..?-nie otwieram oczu.
-Wszystko w porządku..?
-Tak. Po prostu...muszę chwilę odpocząć.
Słyszę jak siada obok mnie. Czuję na sobie jej wzrok.
Po minucie otwieram je. Wstaję i patrzę na ścianę o którą się opierałem. Widzę w niej 4 szafki. Podpisane od lewej strony:
Smith
McClain
Leeb
Lanter
Wpatruję się w tabliczki. Kath patrzy na mnie.
-David..wszystko okay..?-pyta i podąża za moim wzrokiem - Tu nic nie ma..
-Jest. Tylko ty tego nie widzisz...-odpowiadam dotykając tabliczki ze swoim nazwiskiem.
Próbuję otworzyć szafkę. Oczywiście jest zamknięta. Mogłem się tego spodziewać.
Zabieram jej pisak z ręki.
-Chodź.-mówię i wychodzę z pomieszczenia.
Jeszcze raz zerka na ścianę i podąża za mną.
Zamykam drzwi i rysuję na nich duży "X".
Dziewczyna obserwuje moje ruchy.
-Powiesz mi, co tam zobaczyłeś..?
-Dowiesz się w swoim czasie...-odpowiadam i podchodzę do następnych drzwi.
Wzdycha.
Biorę zamach i kopię w drzwi. Otwierają się z hukiem.
Wchodzę do środka. Jest pusty.
Tak jak kilka kolejnych. Podchodzę do ostatnich drzwi w trzecim rzędzie. Już zamierzam je otworzyć, ale słyszę stukanie w drzwi.
-Jest tu kto..?-słyszę głos jakiegoś chłopaka.
Spoglądam na Katherine.
-Odsuń się od drzwi..-mówię.
Czekam chwilę i pytam:
-Odsunąłeś się?
-Tak..-odpowiada a ja mocno kopię w drzwi. Otwierają się z hukiem.
Naprzeciwko siebie widzę chłopaka opartego o ścianę. Jest brunetem o ciemnych oczach, ma wąską twarz, ładny kształt ust, podobny do moich... Jest może o rok młodszy ode mnie.
Patrzy na mnie, a po chwili przenosi wzrok na Kath, stojącą za mną i patrzącą mi przez ramię.
-Jestem David.-odzywam się-A to Katherine.-wskazuję na dziewczynę.
Chłopak znowu patrzy na mnie.
-Chris..-odpowiada-Jak mnie znaleźliście...?
Opieram się o framugę drzwi.
-Przypadkiem.
Kiwa głową.
-Ilu nas jest..?
-Czwórka.-wtrąca Kath- Brakuje jeszcze jednej osoby.
-Wiesz po co tu jesteśmy?-wypytuję.
Kręci głową.
-Nie... Ale raczej zastanowiłbym się czym jesteśmy...
Kiwam głową.
-Dzięki za pomoc..już zaczynałem dostawać klaustrofobii..-dodaje i wychodzi z pomieszczenia. Rozgląda się.
-A myślałem że już nic mnie nie zdziwi...-mamrocze brunet.
-Ta, ja też.-mówię.
Nie odpowiada.
-Czy tylko ja nie umiałem znaleźć tego cholernego klucza?-pyta nagle.
-Chyba tak. Ale skoro udało ci się zobaczyć drzwi, to klucz też powinieneś.-odpowiadam podchodząc do kolejnych drzwi.
-Nie wszyscy są tacy świetni jak ty.-słyszę sarkazm w jego głosie.
Biorę głęboki wdech i odwracam się w jego stronę. Mierzę go wzrokiem,po czym obracam się na pięcie i naciskam klamkę. O dziwo, drzwi są otwarte. Otwieram je na całą szerokość. Przechodzę przez próg. Zauważam kamery i głośniki. Naprzeciw drzwi znajduje się ładnie ozdobione lustro. Prócz niego, nie ma tam nic więcej. Podchodzę do lustra a nagle żarówka przestaje świecić. Rozglądam się. Coraz bardziej mi się tu nie podoba. Nie będę sobie wmawiać, że to tylko zbieg okoliczności, który nic nie znaczy. Bo tu nic nie jest zbiegiem okoliczności.
-Kath..?-mówię, a echo rozchodzi się po pomieszczeniu.
Zamykam oczy i wsłuchuję się w kroki.
-Wszystko okay, David..?-pyta miękko.
-Tak, wszystko w porządku...-odpowiadam nadal nie otwierając oczu.
Słyszę kolejne kroki. To pewnie Christopher.
Podnoszę wzrok i patrzę w swoje odbicie. Zamieram. W sumie widzę tylko jedną rzecz...srebrne otoczki wokół moich źrenic.
Chris i Katherine wpatrują się we mnie z osłupieniem. Spoglądam na nich a Kath robi krok do tyłu.
Wokół jej źrenic też zauważam takie otoczki, ale koloru białego. Nie błyszczą się tak jak moje.
-Ty też je masz...-szepczę.
Dziewczyna podchodzi do lustra i patrzy w swoje odbicie z rozchylonymi wargami. Przenoszę wzrok na Chrisa.
-Zamknij oczy..-mówię do niego. Tak też robi. Po dłuższej chwili otwiera je i widzę otoczki tego samego koloru co Kath. Brunetka też na niego popatrzyła.
-Nie zauważyłeś tego wcześniej...?-pyta mnie, nie spuszczając wzroku z Chrisa.
-Nie..-odpowiadam.
Jeszcze raz spoglądam w lustro. Otoczki zniknęły. Wychodzę z pokoju a oni za mną.
-Dasz mi pisak..?-mówię do Kath, zamykając za nią drzwi. Podaje mi marker a ja robię na drzwiach kreskę.
Nagle słyszymy głos dobiegający z głośników:
-Panie Smith, Lanter, McClain i panno Leeb. Mają państwo 24 godziny żeby znaleźć wyjście z tego budynku. Drzwi do wyjścia zostaną szeroko otwarte. Druga taka okazja prędko się nie powtórzy. Powodzenia.
Głos milknie a fragment ściany się rozsuwa, ukazując 4 nowoczesne zegarki. Podchodzę do ściany i zabieram jeden z nich. Zakładam go na rękę. Kath i Chris robią to samo.
-24 godziny to mało czasu..-mówię-Jeśli chcemy stąd wyjść to musimy się pospieszyć. Ja będę otwierał pokoje, Kath będziesz zaznaczać drzwi, a Chris, brać najpotrzebniejsze przedmioty jakie znajdziemy w pokojach. Szybko..!
Podbiegam do pierwszych drzwi i je otwieram. Otwarcie ponad 20 drzwi to kwestia 4-6 minut. Nie potrafię otworzyć tylko jednych. Bezskutecznie próbuję je otworzyć.
-Chris..?! Masz coś..?!-wołam.
-Kilka rzeczy..później wam pokażę...!-odkrzykuje.
Ponownie z całej siły sięgnę za klamkę. Nagle drzwi się otwierają a ja upadam. Podnoszę się na łokciach i słyszę męski głos:
-Smith.

sobota, 10 października 2015

Rozdział 2

Stoję przed ładną brunetką, o piwnych oczach. Długie rzęsy optycznie powiększają jej oczy. Wpatruje się we mnie jak w jakiegoś super przystojniaka, aktora jakiegoś mega popularnego filmu.Lekko mnie to krępuje.
 -Jestem David...-odzywam się i drapię się w kark. Katherine odwraca wzrok i uśmiecha się. -Dziękuję..za to że mi pomogłeś...sama nie dałabym rady..-odpowiada nie na temat. 
-Naprawdę nie ma za co.-odwzajemniam uśmiech- Lepiej się stąd wynieśmy.
 -To nie jest takie proste...-spogląda mi w oczy. 
-Co masz na myśli?-lekko mrużę oczy. 
 -Nie jesteśmy tu przypadkiem, David.-mówi - I sami też nie. 
-Zauważyłem.-odpowiadam wchodząc do pokoju w którym była zamknięta i wskazuję na kamerę.
 Jej pokój był taki sam jak mój. Całkiem pusty. 
-Nie to mam na myśli.
 Odwracam się w jej stronę. 
-A co?
 -Po prostu... Jestem pewna że nie jesteśmy jedyni. Możesz mi wierzyć. 
-Słyszałaś kogoś?-podchodzę do niej. 
Kręci głową. 
-Ja..nic nie słyszałam. Te ściany są dźwiękoszczelne. 
 Ma rację. Nawet jeśli ktoś tam był, to nikogo nie słyszałem. 
-Jeśli faktycznie ktoś jeszcze tu jest, to muszę go znaleźć. 
Wychodzę z pokoju i podchodzę do pierwszych drzwi z lewej strony.
 -Nawet nie wiesz ilu ich jest.-wychodzi za mną- To miejsce jest ogromne. To prawdziwy labirynt. Nigdy stąd nie wyjdziemy. 
Patrzę na nią. 
-Trochę wiary. 
 Naciskam klamkę drzwi. Zamknięte. Wymierzam w nie porządnego kopniaka. O dziwo, otwierają się na oścież. Kath patrzy na mnie z niedowierzaniem. Wchodzę do pomieszczenia. Taki sam pokój. Nie widzę dziury w ścianie. Ale coś przyciąga moją uwagę. Ślady paznokci. A raczej pazurów. Lekko rozchylam usta i okręcam się. Jest ich naprawdę dużo. Podchodzę do jednej ze ścian i dotykam śladów. Katherine wchodzi do pokoju i zatrzymuje się widząc je.
 -Ktoś tu był.-stwierdzam- Albo coś. 
-Ktoś.-mówi poważnie i podchodzi do mnie.
 Również dotyka śladów. Wymieniamy spojrzenia. 
 -Chodźmy do następnego pokoju.-odzywam się. 
Kiwa głową i idzie za mną. Pozostałe dwa pokoje otwieram w ten sam sposób. W pierwszym nic nie znaleźliśmy. Wchodzimy do drugiego pokoju. Od razu rzucają nam się w oczy kolejne drzwi. Nie podchodzę do nich od razu. Rozglądam się po kolejnym pokoju. Zauważam kartkę na ścianie. Pochodzę do niej i zrywam ją z gwoździa. Kątem oka widzę jak Kath stoi w drzwiach.
 Zaczynam czytać: 
" Idzie ci coraz lepiej, David. 
Rozwijaj swoje zdolności bo naprawdę ci się przydadzą. 
Czeka cię jeszcze wiele niespodzianek. 
 Zauważyliśmy również, że jesteś najzdolniejszy i najbystrzejszy z waszej czwórki.
 Możesz być z siebie dumny. 
 Powodzenia." 
 -Ktoś musiał tu być.-mówię nagle. 
 Katherine podchodzi do mnie i zabiera mi kartkę z ręki.
 -Nie jesteśmy tu bezpieczni..-odpowiada i podnosi wzrok z nad kartki.
 -Zdążyłem to zauważyć. Ale kiedy to się tu znalazło? Praktycznie ciągle byliśmy w korytarzu. Oddaje mi kartkę a ja wkładam ja do kieszeni jeansów. 
-To stamtąd.-wskazuje na drzwi po drugiej stronie pokoju. 
 Pochodzę do nich i naciskam klamkę. Są otwarte. Wchodzę do ogromnego pomieszczenia i gwałtownie się zatrzymuję. Katherine na mnie wpada. Stoję oniemiały wpatrując się w 4 rzędy drzwi. Kath reaguje tak samo.

czwartek, 1 października 2015

Rozdział 1

Otwieram oczy. Widzę tylko światło. Mrugam i ponownie patrzę w sufit. Siadam i orientuję się że spałem na podłodze. Rozglądam się po pokoju. Jest całkiem pusty. Żadnych okien, krzesła, stolika, drzwi. Kompletnie nic. Co ja tu robię? Gdzie jestem? 
Wstaję i zaczynam chodzić po pomieszczeniu. Nie jest za duże. Dotykam ścian. Nie czuję niczego. Żadnej framugi drzwi, niczego. Ściany są koloru szarego a sufit i podłoga białego. Stąd nie ma wyjścia. A może to tylko sen? 
Postanawiam uszczypnąć się w rękę. Ała, jednak to nie sen. Co tu się dzieje?
 Podchodzę do kolejnej ściany. Przykładam do niej ucho. Żadnego dźwięku. Jakbym był w jakieś strefie odciętej od całego świata. W sumie tak jest. Uderzam dłonią w ścianę. Po kilku takich próbach, poddaję się i siadam na podłodze. Opieram głowę o ścianę. Zamykam oczy. Siedzę bezczynnie przez dobre...sam nie wiem. Straciłem rachubę czasu. Sięgam do kieszeni spodni szukając telefonu. Nie ma go tam. Przeszukuję kolejną kieszeń. Pusto. Gdzie on do cholery jest? Wzdycham z rezygnacją. Ponownie zamykam oczy.
 Skup się, David. Musi być jakieś wyjście bo inaczej byś się tu nie dostał, nie?
 Zaciskam oczy. Po dłuższej chwili je otwieram i doznaję szoku. Widzę framugę drzwi. Przez chwilę siedzę nieruchomo. Pocieram oczy i znowu spoglądam w tamtą stronę. Nadal tam są. Podnoszę się i podchodzę do nich. Naciskam na klamkę. Zamknięte. Znowu naciskam i lekko je popycham. Nie ustępują. 
Nagle słyszę niski, męski głos:
 -Robisz postępy, David. Teraz znajdź klucz.
 Gwałtownie się odwracam. Nikogo nie ma. Za to zauważam głośnik i malutką kamerę w lewym rogu ściany. Niczego nie rozumiem.
Jakie postępy? I skąd mam wziąć ten cholerny klucz?! Przecież tu nic nie ma! 
Wyrzucam ręce w górę. Postanawiam znowu rozejrzeć się po pokoju. Znowu przymykam powieki. Myśl, David. Bo nigdy stąd nie wyjdziesz. Opieram się o ścianę i skupiam się najbardziej jak potrafię. Czuję dziwne mrowienie w palcach. Otwieram oczy i spoglądam na swoje dłonie. Wpatruję się w nie. Po chwili podnoszę wzrok i zauważam kwadratowe wypuklenie na ścianie. Podchodzę do niej i kładę dłoń na wypukleniu. Klucz nie jest ukryty tak jak drzwi. Drzwi mogę otworzyć. A tego nie. Wbijam paznokcie w tapetę i chwytam kwadrat. Ciągnę w swoją stronę. Wbijam paznokcie drugiej ręki i ponownie szarpię, tym razem mocniej. Udaje się. Ciągnę mocniej. Kwadratowa kostka spada na ziemię. Zerkam do dziury w ścianie i widzę srebrny klucz. Wkładam tam rękę i wyjmuję go. Podchodzę do drzwi i wkładam klucz do dziurki. Dopiero wtedy zauważam że mam połamane i zakrwawione paznokcie. Nie przejmuję się tym. Przekręcam klucz i drzwi bezgłośnie otwierają się. Wychodzę z pokoju i znajduję się w wąskim korytarzu w tym samym odcieniu szarości. Ruszam korytarzem. Nie widzę kamer ani głośników. Albo tylko tak mi się wydaje. Skręcam idąc korytarzem i dochodzę do czterech par drzwi. Nie zamierzam od razu ich otwierać. Cicho podchodzę do pierwszych drzwi i przykładam do nich ucho. Zupełna cisza. Tak samo robię z pozostałymi trzema. Przy ostatnich zostaję jednak trochę dłużej. Słyszę za nimi kroki. Kładę dłoń na drzwiach. Kroki są coraz głośniejsze. Ten ktoś zatrzymuje się przed drzwiami.
 -Kto tam jest..?-pytam cicho. 
Cisza. 
-Halo..? Kto tam jest..?-pytam głośniej.
 Nic. Po dłuższej chwili słyszę bardzo cichy głos dziewczyny:
 -Otwórz drzwi...
 A może ona jest taka jak ja? Może jest tym czym ja?
 Posłusznie sięgam do klamki. Zamknięte. 
-Są zamknięte..-mówię szeptem. -Znajdź klucz. Skup się...
 Nie odpowiada. Opieram czoło o drzwi
. -Patrz na ściany i skup się..-rozkazuję. 
Nasłuchuję, czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Nie dostaję jej. 
-Znalazłaś...?-pytam przerywając ciszę
. -Nie..-odpowiada szeptem. 
 -Jak masz na imię...? 
-...Katherine. 
-Katherine..-powtarzam- Skup się. Zamknij oczy i myśl o tym żeby się stąd wydostać.
 Po chwili ciszy odpowiada:
-Dobrze..
 Lekko się uśmiecham, słysząc jej odpowiedź. 
Po jakimś czasie odzywa się:
 -Widzę go... 
-Gdzie jest? 
-W ścianie.. 
-Podejdź tam...musisz wyrwać ten kamień ze ściany..tam jest klucz.
 Słyszę jak odchodzi od drzwi.
 -Musisz mocno pociągnąć.
 Po kilku minutach kamień spada na ziemię. Przekręca klucz w zamku,otwiera drzwi i staję z nią twarzą w twarz.