Music

niedziela, 3 stycznia 2016

Ogłoszenie

Witam was ;)
Bardzo mi przykro, ale niestety muszę zawiesić bloga. Być może, do końca stycznia. Dlaczego? Dlatego, że w styczniu będę strasznie zabiegana, w tym tygodniu muszę jeszcze poprawić oceny, a później nowy semestr. Naprawdę was przepraszam i obiecuję, że wrócę jak najszybciej.
A tak w ogóle...jakaś słaba aktywność, ludzie :/ Z każdym postem coraz bardziej spada...
Całuję, Nikki

piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 9

Przytulam ją do siebie i odwzajemniam pocałunek. Po tym odsuwamy się od siebie i zdaję sobie sprawę z tego, że ktoś na mnie patrzy. Zerkam w tamtym kierunku i widzę  Jake'a. Kath odsuwa się ode mnie, wymija Go i ze spuszczoną głową wraca do reszty.
-Co ty odwalasz?-pyta mnie.
Nie odpowiadam.
-Masz nas wszystkich w dupie. Z resztą ona też..zostało nam mało czasu a ty tak po prostu się z nią całujesz jakby wszystko było okay. Przez ciebie wszyscy zginiemy.-mówi przez zaciśnięte zęby.
Podnoszę wzrok i zauważam że w jego oczach mignęły otoczki.
-Daj mi spokój.
-Czy ty się w ogóle słyszysz? Nie mamy czasu, a ty się z nią liżesz. Myślisz tylko o sobie.
Łapię go za ubrania i przyciskam do ściany.
-Jakbym myślał tylko o sobie, to Chris i Kath teraz by tu nie byli. Gdybym myślał o sobie, to miałbym was gdzieś i działał na własną rękę. Więc przestań.-puszczam jego kombinezon i odsuwam się.
-Przez ciebie wszyscy zginiemy.-mówi i wraca do reszty.
Podchodzę do metalowych drzwi i w nie kopię. Tak normalnie, to bolałaby mnie stopa, ale trzeba przyznać że glany naprawdę chronią nogi. Zaczynam myśleć o tym, jak jakimś cudem rozpuściłem szybę. Tylko jak?
Siadam pod drzwiami. Już powoli zaczynam wariować. Skąd w ogóle Josh się tu wziął? To wszystko robi się coraz bardziej dziwne. Zamykam oczy i odchylam głowę do tyłu. Po chwili zdaję sobie sprawę z tego że ktoś siada obok mnie.
-Coś się stało?-pyta. To Dylan.
Kręcę głową.
-Przecież widzę. Nie rób ze mnie idioty. To ta laska, tak?
Otwieram oczy i patrzę na niego.
-Dajcie mi spokój.. Nawet jej nie znam.
-Ale uważasz że jest ładna.
-Jest. No i co z tego?
Uśmiecha się.
-Całowaliście cię.
-Nie.-odwracam wzrok.
-Dlaczego kłamiesz?
-Skąd to wiesz?-odpowiadam pytaniem na pytanie.
-A jednak.-odpowiada.
-No..może mi się podoba..ale widzę jak Vanessa na ciebie patrzy.
Spogląda na mnie.
-Niby jak?
-Leci na ciebie.
Prycha.
-Jasne. Ona nie jest w moim typie.
Kiwam głową. Uważaj, bo ci uwierzę.
Wstaje i mówi do mnie:
-Odsuń się.
Posłusznie podnoszę się z ziemi i wstaję. Dylan z całej siły kopie z drzwi, a one otwierają się z hukiem.
* * *
Przejrzeliśmy kolejną pustą salę. Josh jakby rozpłynął się w powietrzu. Zerkam na Kath. Nawet na mnie nie patrzy. Unika mnie. W sumie nie zrobiliśmy nic złego...
Zauważam że Jake dosyć często zerka na Nicole. Ona jednak nie odwzajemnia gestu i pozostaje obojętna. Zerkam na Juliet, która przez te kilka dni odezwała się chyba tylko z 3 razy. Jest dosyć skryta i tajemnicza. Opieram się o ścianę i czuję jak ból przeszywa moją klatkę piersiową. Z otwartymi ustami zerkam na swoją pierś i widzę ostry kolec ubrudzony moją krwią.
Wszyscy na mnie patrzą.
-David..-szepcze Kath. Widzę łzy w jej oczach.
-Jest...okay...-odpowiadam.
Mój kombinezon jest mokry od krwi. Jake do mnie podchodzi i chwyta za ramiona. Próbuję zdjąć mnie z kolca. Czuję ból i zaciskam powieki.
-D-daj spokój..-mówię a nogi się pode mną uginają.
Zaczynam swobodnie zwisać i z trudem łapię oddech. Widzę ciemność przed oczami.
-David..-słyszę w oddali głos Katherine.
Później nie słyszę już nic.

poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział 8


Wpatruję się w napisane na kartce słowo. Wszyscy do mnie podchodzą i również zerkają na kartkę.  Jest na niej wypisane słowo: "Krew". Wszyscy patrzymy po sobie.
Podnoszę wzrok i od razu rzucają mi się w oczy szeroko otwarte drzwi. Puszczam się biegiem w ich kierunku. Przechodzę przez drzwi i zauważam ślad ręki na ścianie. Ślad ręki we krwi. Nie czekam na resztę i biegnę korytarzem w prawo. Rozglądam się po ścianach, szukając wzrokiem kolejnych śladów. Niestety -albo i stety- nie widzę kolejnych. Nadal biegnę korytarzem, nie oglądając się za siebie. Zwalniam tempo,  widząc kolejne drzwi. Były dosyć masywne i metalowe. Sięgam do klamki i mocno za nią ciągnę. Nic. Przyglądam im się, a potem rozglądam po korytarzu, szukając kolejnych drzwi. Patrzenie "inaczej" przychodzi mi z coraz łatwiej. Niestety nie zauważam żadnych innych drzwi. Są tylko te metalowe. Ponownie do nich podchodzę i ciągnę za klamkę. Nie ustępują. Odchodzę od nich zrezygnowany i zauważam Kath, idącą w moim kierunku. Odwracam się w jej stronę.     Zaczyna biec.
-Kath..? Wszystko okay..?
Nie odpowiada tylko wpada mi w ramiona, a nasze usta stykają się.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozdział 7


Rozglądam się po pomieszczeniu. Pokój jest mały, ale udaje nam się wszystkim tutaj zmieścić. Jest taki sam jak wszystkie, tylko że jest jedna różnica. Mianowicie, są trzy pary drzwi. Sięgam do klamki pierwszej z drzwi. Otwierają się bez problemu. Moim oczom ukazuje się...no właśnie nic. Ściana. Więc drzwi są tylko atrapą. Dylan otwiera kolejne i widzi to samo co ja. Natomiast Vanessa otwiera ostatnie drzwi a za nimi jest szeroki korytarz. Ruszamy nim. Jest tak szeroki, że wszyscy możemy iść obok siebie. Jest dosyć słabe oświetlenie więc nie widzę tak dokładnie. Nikt się nie odzywa, słychać tylko dźwięk naszych ciężkich butów, które uderzają o podłogę w równym rytmie.
Kątem oka zauważam że Kath na mnie zerka.
Udaję, że tego nie zauważyłem i spoglądam na zegarek. Zostały 22 godziny. Spoglądam w prawo i widzę...mojego brata? Jest w ciemnym pomieszczeniu bez drzwi. Pokój oświetla tylko lampka na stoliku. Siedzi przy stole i pisze coś na kartce. Zaczynam biec w jego stronę. Już miałem przejść przez próg, ale uderzam całym ciałem w szybę. Josh nie reaguje, jakby w ogóle tego nie usłyszał. Zaczynam uderzać pięściami w szybę.
-Josh..!
Nie reaguje. Nadal siedzi pochylony, zapisując coś na kartce.
-Josh!  Słyszysz mnie..?!-kopię w szkło. Ale nie daje do żadnego efektu. Szyba nadal jest nienaruszona. Ktoś do mnie podchodzi i kładzie mi rękę na ramieniu. Odwracam się i widzę Dylana.
-On cię nie usłyszy.-mówi spokojnie.
Przenoszę wzrok na brata. Nie odpowiadam.
-Zachowuje się jak zahipnotyzowany..
-Być może jest.
W tym momencie Josh przerywa pisanie. Siedzi w bezruchu, lekko unosząc rękę nad kartką. Obserwuję go. Reszta do nas podchodzi i też wpatruje się w mojego brata. Nagle Josh odkłada długopis i gasi lampkę. W pokoju jest ciemno, więc już go nie widzę. Odsuwam się od szyby, jakbym się bał, że Josh nagle zbije szybę i nas pomorduje. Mimo to, nadal wpatruję się w ciemność.
-Chodź..-mówi niepewnie Kath i lekko łapie mnie za nadgarstek.
Podnoszę wzrok i spoglądam na nią. Lekko kiwam głową. Nieśmiało się uśmiecha. Jest piękna. Odwracam się i odchodzę od szyby. Omijam resztę i ruszam korytarzem.
-David..słyszę głos Katherine. Zatrzymuję i odwracam się.
W pomieszczeniu w który jest -albo był- Josh widać ogień. Szybkim krokiem podchodzę do szyby. Zauważam że płonie kartka. Ta, na której coś pisał. Być może, to było bardzo istotne
a teraz przepadło... Ale co, jeśli Josh nadal tam jest?
Kładę dłoń na szybie i zamykam oczy. Czuję na sobie wzrok reszty. Czuję jak szkło zaczyna topić się pod moim dotykiem. Zdziwiony, otwieram oczy. Faktycznie szkło się topi. Zabieram rękę i przechodzę przez dziurę którą jakimś cudem wypaliłem. Kaszlę, czując dym w płucach. Sięgam po kartkę i zaczynam gasić te fragmenty które płoną. Na kartce zachowało się tyko jedno słowo.

niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 6

-Ej, koleś, wyluzuj..-mówi ciemnooki brunet.
Zabieram nóż z jego szyi. Mierzę go wzrokiem a po chwili patrzę mu przez ramię. Zaważam trzy dziewczyny. Wszystkie to brunetki.
-Co wy tu robicie..?-pyta Chris.
-O to samo możemy zapytać was.-wtrąca dosyć wysoka brunetka. Wygląda na australijkę.
-Myśleliśmy że jesteśmy tu sami..-mówię.
-My też.-odpowiada brunet.
-Im więcej, tym lepiej.-stwierdza Jake.
-Dokładnie.-odpowiada ta prawdopodobnie australijka. Lekko się do niego uśmiecha.
Przez chwilę wszyscy patrzymy na siebie w milczeniu. Zauważam że oni też mają kombinezony.
-Znaleźliście coś..?-pytam-Prócz pustych pokoi..
-W sumie chyba nic, czego wy byście nie znaleźli.-mówi brunet-A poza tym..jestem Dylan.
Przedstawiam siebie i resztę. Dylan także przedstawia mi trójkę dziewczyn. Australijka to Nicole, dziewczyna o niemal czarnych włosach i pełnych ustach to Vanessa a najmłodsza z nich -Juliet.
-Nie znaleźliście kogoś jeszcze..?-pytam z nadzieją.
-Jakbyśmy znaleźli to by przecież był z nami.
Spuszczam wzrok i kiwam głową. Skoro nie ma go tutaj, to gdzie jest?
-Nie ominęliście jakiegoś korytarza?-odzywa się Kath.
Jedna z brunetek - ta o prawie czarnych włosach- otwiera usta żeby odpowiedzieć, ale przerywa jej głos w głośnikach:
- Teraz jest was ósemka. Musicie zjednoczyć siły, żeby się stąd wydostać. O ile wam się to w ogóle uda. Do wyjścia zostały wam 22 godziny i 18 minut. Inaczej będziecie musieli działać na własną rękę.
Nastaje niepokojąca cisza. Po kilku minutach ktoś znowu się odzywa:
- Ale pamiętajcie: Przeżyć może tylko jeden z was. Powodzenia.
Nic więcej nie słyszymy.  Ten głos wydaje mi się znajomy. Ale nie mogę go z nikim skojarzyć. Przez chwilę po prostu stoję i gapię się w swoje buty a reszta zaczyna rozglądać się po korytarzu. Nie raz słyszałem podobny głos... Wzdycham zrezygnowany i podnoszę wzrok. Napotykam na sobie nieśmiałe spojrzenie Kath. Lekko się do niej uśmiecham. 
-Macie coś..?-pyta Jacob.
 Odpowiadają przecząco. Podchodzę do nich.
-Gdzieś musi być wyjście. U nas nic nie ma. U was raczej też. -odpowiada Dylan.
-Dlaczego mówisz jakbyśmy byli podzieleni na jakieś sektory?-pytam.
-Strefy.-poprawia mnie- Strefa pierwsza i druga.
-Skąd tyle wiesz..?
-Jestem tu dłużej niż ty.
-Ja pojawiłam się tu jako pierwsza.-powiedziała Nicole, ta Australijka.
Zauważam że w ogóle nie odezwała się Juliet, najmłodsza z nich. Przyglądam jej się z zaciekawieniem. Wyczuwa na sobie mój wzrok i podnosi głowę. Natomiast ja patrzę na Dylana.
-Znalazłem.-odzywa się Jake który przez całą rozmowę milczał i szukał drzwi.
Podchodzę do niego, tak samo jak reszta.
Po długim wpatrywaniu się w pustą ścianę, w końcu zaczynam zauważać drzwi. Dylan do nich podchodzi i otwiera je lekkim popchnięciem. Obserwuję go a on się uśmiecha. Chyba jednak jest ktoś lepszy ode mnie. I chyba się za takiego uważa. Wywracam oczami. Wszyscy kolejno wchodzą do pomieszczenia, ja jako ostatni. Nagle drzwi  się za mną zatrzaskują.

piątek, 30 października 2015

Rozdział 5

Przez chwilę nikt się nie odzywa. Jako pierwsi ciszę przerywają moi rodzice:
-David..? Nic ci nie jest..?
Otwieram usta żeby odpowiedzieć, ale zagłusza mnie nagły gwar. Wszyscy zaczynają mówić przez siebie.
-Cisza...!- przekrzykuję ich.
Wszyscy milkną.
-Po kolei..-dodaję- Jak będziemy się przekrzykiwać, to niczego się nie dowiemy.
Spoglądam na Kath i nasze spojrzenia spotykają się. Natychmiast odwraca wzrok.
-Mów pierwszy. -odzywa się Jacob.
Uśmiecham się do niego z wdzięcznością i patrzę na ekran.
-Nic mi nie jest. Co z Josh'em..? Powiedźcie mu że...
Moi rodzice patrzą po sobie a ja milknę.
-Nie ma go z tobą...?-pytają niepewnie.
-Nie. On też zniknął..?
Nie odpowiadają. Mama kręci głową i ukrywa twarz w dłoniach.
-Znajdę go. -zapewniam.
Odchodzę od ekranu i rozglądam się po sali. Dotykam ścian. Nie zauważam nic nadzwyczajnego. Opuszczam ręce. Zerkam w stronę reszty. Katherine właśnie rozmawia z rodzicami. Lekko się uśmiecham. Widać że to że z nimi rozmawia, wiele dla niej znaczy. Cieszy mnie jej szczęście.
Ciągle myślę o Josh'u, moim młodszym bracie. Myślałem, że tylko ja się tu znalazłem... Przejrzeliśmy już tyle pomieszczeń i go nie znaleźliśmy... Zaczynam się martwić.
Nerwowo zerkam na zegarek, sprawdzając czas. 12:56. Upłynęła prawie godzina.
* * *
-Znalazłem...!-krzyczy Chris z drugiego kąta pokoju.
Przez następne kilka dni staliśmy w miejscu. Dopiero po jakimś czasie udaje nam się znaleźć drzwi. A szanse na wydostanie się stąd co raz bardziej maleją.
Ruszamy w jego kierunku. Brunet naciska na klamkę z nadzieją że są otwarte. Nic z tego.
Ustępuje mi miejsca. Mocno napieram na drzwi. Nie ustępują.
-Sprawdźcie czy nie ma tu gdzieś klucza...-mówię.
-A może jest potrzebny któryś z tamtych kluczy, które znaleźliśmy?-pyta Jake.
Przez chwilę się nad tym zastanawiam. Być może są tam klucze do wszystkich drzwi. Nie dość że je tam zostawiliśmy, to jeszcze nie wiemy w którym pokoju. Tak szczerze, nie mamy czasu na to żeby się wracać. Ponownie pcham drzwi. Powtarzam tę czynność kilka razy. Nie otwierają się. Wzdycham z rezygnacją. Po chwili chwytam za klamkę i zamykam oczy. Mocno popycham drzwi a one nagle się otwierają. Spoglądam na wszystkich i przechodzę przez próg i omal nie wpadam na ścianę. Spoglądam w lewo a potem w prawo. Z lewej strony znajduje się korytarz. Ruszam w tamtym kierunku a wszyscy podążają za mną. Nagle słyszę czyjeś głosy. Gwałtownie się zatrzymuję a Jake omal na mnie nie wpada.
-Cśś..
-David, co ty odwalasz..?-pyta Chris.
-Zamknij się.-syczę.
Sięgam do paska z bronią i wyjmuję pierwszy lepszy przedmiot, który okazuje się nożem. Zaciskam dłoń na rękojeści.
Gdy głosy są coraz głośniejsze, wyskakuję zza rogu i przykładam nóż do szyi chłopaka.

piątek, 16 października 2015

Rozdział 4

Podnoszę wzrok. Moim oczom ukazuje się chłopak, prawdopodobnie w moim wieku. Ma kruczoczarne włosy i niesamowicie błękitne oczy. Nigdy nie widziałem takiego koloru. Ma również wydatne kości policzkowe. Zawsze zazdrościłem osobom które je mają.
Wstaję i zdaję sobie sprawę z tego, że jest nieco wyższy ode mnie.
-Skąd znasz moje nazwisko..?-pytam lekko zdezorientowany. Na pewno się nie znamy. Zapamiętałbym.
-Odkąd się tu pojawiłem, usłyszałem je chyba z 10 razy. Nawet mi się śniłeś.Dlatego wiedziałem że Smith to ty.-mówi poważnie a ja patrzę na niego jak na idiotę -Jest w tobie coś niesamowitego. Coś, o czym nikt nie miał pojęcia. Coś, o czym nikt nie słyszał i nie widział. Aż do teraz.
Otwieram usta żeby coś powiedzieć, ale przerywa mi głos Chris'a:
-David, chodź tu, szybko..
Spoglądam na chłopaka i ruszam za głosem Chris'a. Idzie za mną.
Wchodzę do pomieszczenia i nieruchomieję.
Na ścianie naprzeciw widzę mnóstwo różnych kluczy zawieszonych na gwoździach.
Otwieram usta ze zdziwienia. Chris odwraca się w naszą stronę i patrzy pytająco na chłopaka stojącego obok mnie.
-Ym..ja..nie przedstawiłem się -odzywa się -Mam na imię Jacob, ale wszyscy mówią mi Jake.
Nagle przy nas pojawia się Kath i podaje Jake'owi zegarek z uśmiechem. Również zerka na ścianę pełną kluczy.
-Czemu tak stoicie? Nie mamy czasu...!David..? -szturcha mnie.
To wyrwało mnie z zamyślenia.
-Ym..przepraszam..czasem tak mam że na przykład jak mówię, to zatnę się w połowie zdania no i... -drapię się po karku.
-Nie szkodzi..
-Bierzcie wszystkie klucze, szybko..!-rozkazuję.
-Gdzie masz zamiar dać tyle kluczy?-pyta Chris.
Bez wahania zdejmuję koszulkę.
-Dajcie je tu. Szybko, nie mamy czasu...-chwytam za dwie strony koszulki i lekko ją naprężam. Cała trójka zaczyna zdejmować klucze z gwoździ i wrzucać je do mojej koszulki. Robi się coraz cięższa. Naprężam mięśnie. Kątem oka zauważam że Kath zerka na mój tors. Po mojej twarzy przemyka cień uśmiechu.
Gdy wszystkie klucze znajdują się w moim
 T-shircie, mówię do Kath:
-Idź otworzyć pokój. Ten gdzie narysowałem "X".
Kiwa głową i wybiega z pokoju. Biorę wszystkie klucze i też wybiegam z pokoju. Chris i Jake podążają za mną. Wchodzę do pomieszczenia i kładę je na ziemi.
-Widzicie te szafki?-pytam patrząc na ścianę. Wymieniam z nimi spojrzenia i widzę błysk w ich oczach. Białe otoczki.
-Musimy znaleźć klucze do swoich szafek. -pochylam się i biorę do ręki kilka kluczy. Zaczynam wkładać je po kolei do szafki. Żaden nie pasuje. Podaję je Jake'owi i biorę następną garść. Jacob także wkłada klucze do zamka. Nie pasują. Podaje je Chrisowi. I te czynności się powtarzają. Obok Kath
rośnie góra kluczy, nie pasujących do żadnego zamka.
Jake jako pierwszy odnajduje klucz do swojej szafki. Przekręca go i otwiera ją. W środku znajduje skórzany kombinezon, pas z bronią i glany do połowy ud. Idzie w kąt pokoju i zaczyna się przebierać. Wracam do szukania klucza. Po jakiś 20 minutach wszyscy odnajdujemy swoje klucze. Wyjmujemy rzeczy z szafek i zaczynamy się przebierać. Kath stoi lekko skrępowana.
Spoglądam na nią naciągając kombinezon na ciało.
-Przebieraj się...nie mamy czasu na to żeby na ciebie patrzeć.
Kiwa głową i odwraca się.
Zauważam że kombinezon jest bardzo dopasowany do ciała. Jakby był szyty na mnie. Może tak było. Zakładam glany i zaczynam je zawiązywać. Trochę to trwa. Gdy już je zawiązuję, wstaję i zapinam pas. Patrzę na Katherine. Kończy zakładać kombinezon. Odwraca się w moją stronę. Czarny materiał przylega do jej ciała, uwydatniając biodra, uda, pośladki i biust. Zamiast glanów, ma czarne sięgające do kolan kozaki.
-Bardzo seksownie...-odzywa się Christopher. Kath oblewa się rumieńcem. Odwracam wzrok i patrzę na zegarek.
-Jest 12:35. Zostały nam 23 godziny i 25 minut. Chris, widziałeś jakieś drzwi?
Odrywa wzrok od Kath i patrzy na mnie.
-Widziałem... Zaprowadzę was.
Wychodzi z pomieszczenia. Bez zastanowienia podchodzi do jakiś drzwi i je otwiera. Wchodzimy do środka. Faktycznie, znajdują się tam kolejne drzwi.
-Skąd wiedziałeś że to właściwe drzwi?-pytam zdziwiony.
-No wiesz..dobrze orientuję się w terenie...i mam dobrą pamięć, jeśli chodzi o miejsca.
Kiwam głową a Chris naciska klamkę. Nie otwierają się. Nie dziwi mnie to. Tutaj wszystko jest zamknięte na cztery spusty i to dla zmyłki.
Chris nie odpuszcza i napiera na drzwi,próbując je otworzyć. Podchodzę do niego i mówię:
-Mogę spróbować..?
Wzdycha i odsuwa się. Naciskam na klamkę i również napieram na drzwi, ale nie za mocno.
Nie otwierają się. Wręcz wypadają z zawiasów. Odskakuję od nich gdy uderzają o podłogę. Odwracam się w stronę reszty. Chris i Kath patrzą na mnie z otwartymi ustami. Jedynie Jacob patrzy na mnie z lekkim uśmiechem.
-A nie mówiłem?- odzywa się.
Wszyscy na niego spoglądamy.
-Że jest wyjątkowy.-dodaje i przewraca oczami.
Przez chwilę na niego patrzę, po czym się odwracam i przechodzę przez próg. Idę przed siebie, wąskim korytarzem. Reszta idzie za mną. Mam wrażenie, że korytarz robi się coraz węższy. Przez ramię zerkam na Kath. Wymieniamy spojrzenia. Mam wrażenie, że tan korytarz nie ma końca. To przez to, że wszystkie ściany są pomalowane na ten sam odcień szarości.
Jednak mi się nie wydaje. Faktycznie jest coraz węższy. Nagle przed sobą widzę drabinę. Podbiegam do niej i zaczynam po niej wchodzić. Za mną idzie Jacob, Chris a na końcu Kath. Będąc na górze , moim oczom ukazuje się duża sala, oświetlona kilkoma lampami o słabym świetle, więc pomieszczenie wygląda dosyć mrocznie. Wyciągam rękę do Jake'a, pomagając mu wejść na górę. Tak samo Christopherowi i Katherine. Trzymam jej dłoń i pomagam jej wejść, a ona mocno ściska moją rękę jakby bała się, że ją puszczę. Gdy staje na równe nogi, nie zdąża złapać równowagi i wpada na mnie. Pod jej ciężarem również się potykam i lądujemy na ziemi. Kath leży praktycznie na mnie. W jej oczach błyszczą otoczki. Jej twarz jest praktycznie kilka centymetrów od mojej. Przez minutę po prostu tak leżymy i patrzymy na siebie w milczeniu. Dziewczyna zamyka oczy , z lekko rozchylonymi ustami. Lekko unoszę głowę, ale przypominam sobie że nie jesteśmy sami. David, co ty odwalasz? Nawet jej nie znasz. Po krótkiej chwili otwiera oczy i  odzywa się:
-Ja...przepraszam..-mówi i podnosi się.
Przez kilka sekund leżę na podłodze i również wstaję. Czuję na sobie wzrok Chrisa. Ma minę, jakby chciał mnie zabić. Odwraca wzrok i rozgląda się po pomieszczeniu.
-Byłem tu.-odzywa się Chris-Pamiętam to miejsca.
-Kiedy? Coś jeszcze pamiętasz?-patrzę na niego wyczekująco.
Kręci głową. Wzdycham z rezygnacją.
-Rozejrzyjcie się..jeśli zaważycie to mówcie.-dodaje Chris.
Lekko unoszę brwi. Ma zamiar się rządzić, tak? Powstrzymuję się od złośliwego komentarza i zaczynam rozglądać się po pomieszczeniu. Od razu zauważam kamery i głośniki. Nie mówię im tego bo to w sumie nie aż tak istotne.
Nagle czuję mocny ból w przedramieniu. Syczę i łapię się za rękę. Podciągam rękaw kombinezonu i widzę pulsujące, lekko wypukłe miejsce na mojej skórze. Podnoszę wzrok i patrzę na wszystkich.
-Znalazłem coś na mojej ręce..-odzywam się i znów zerkam na przedramię.
Podchodzą do mnie i Jake łapie mnie za nadgarstek, przyglądając się pulsującemu miejscu.
-Mogę dotknąć?-pyta.
Kiwam głową.
Dotyka go a ja mu się przyglądam.
-Chip.-stwierdza.
-Skąd to wiesz?
-A co innego miałbyś pod skórą?
Nie odpowiadam na pytanie.
-A co ja jestem, pies..?
Prycha i puszcza moją rękę.
-Nic nie mogę z tym zrobić. Będę prawnikiem a nie lekarzem.  Chociaż nie...teraz wszyscy tu zginiemy, a co gorsza, wyrzucą mnie ze studiów.
Wszyscy patrzymy na niego.
-No co?
-Nic.-odpowiadamy chórem.
Nagle widzę jak fragment jednej ze ścian się rozsuwa, ukazując ogromny ekran. Wszyscy odwracamy się w jego stronę a on się włącza. Przez chwilę nic się nie dzieje. Po kilku minutach ekran dzieli się na cztery części. W każdej z nich znajdują się dwie osoby. Kobieta i mężczyzna. W tym moi rodzice.